Zakładki

sobota, 28 stycznia 2017

Anima VI

Już zaczynałem podejrzewać, że coś mu się stało skoro tak długi czas dzień w dzień jest prawie trzeźwy.

Przez to, że czekałem na ciebie całą noc, skończyłem pierwszopis i mam co najmniej tydzień wolnego.

Cokolwiek by nie mówić, mamy pod sobą jedynie lykantropów i kilku pozostałych Genusmuto, a nie większość. Nie możemy decydować za wszystkich.

Niebiosa się rozstąpią i pojawi się jakaś kurwa na białym koniu, zrobi „bu” i Łowcy sami spierdolą. Niet?  

"Drzwi powoli  zaczęły się uchylać."








Jeszcze chwilę… jeszcze sekundkę, niech otworzy szerzej i…
- Souji! - wrzasnąłem, w ostatniej chwili łapiąc pion i hamując doniczkę. - Souji… - powtórzyłem, niemalże na skraju łez.
- Ja - przytaknął mężczyzna, kiwając zdawkowo głową i zerkając niepewnie na wygaszony korytarz za mną. - A co, czekałeś na jakiegoś innego kochanka?
- Co?! Nie, ja…! - rzuciłem się mężczyźnie na szyję, wtulając w jego odsłoniętą szyję. Nawet do końca nie wiedziałem, kiedy i gdzie pozbyłem się tego nieszczęsnego habazia.  Poczułem, jak mężczyzna pode mną momentalnie zesztywniał, ale po chwili rozluźnił się i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
- Już, już - wymruczał wprost do ucha tym swoim niskim, chropowatym głosem. - Wiem, że się spóźniłem. Musiałem wykonać na bieżąco drobną poprawkę i nie popatrzyłem na zegarek. No, już, mój mały lisku.
- Cholera, Souji, ja już myślałem, że cię… - wystękałem, zaciskając pięść na koszuli mężczyzny. Spokojna, nieco słodkawa woń piżma wymieszona z zapachem ukochanego działała lepiej od najmocniejszych środków uspokajających. Wreszcie bezpieczny i bez zmartwień.
- Ty też nie dzwoniłeś, mój mały lisku - stwierdził spokojnie Soujirou, sięgając do włącznika światła i zamykając wreszcie za sobą drzwi.
- Gdybyś widział tyle, co ja, też byś się dwa razy zastanowił przed dzwonieniem do kogoś o nieznanym położeniu - wymruczałem wymijająco. Szczerze mówiąc, przez cały ten czas nawet nie przyszło mi do głowy, żeby spróbować samemu się dodzwonić do Soujirou. - Musisz jutro prowadzić? - szybko zmieniłem temat, ciągnąć za sobą mężczyznę do salonu. To tam się wszystko zaczęło i tam się powinno skończyć. A pod hasłem „wszystko” myślałem zarówno o naszym pierwszym spotkaniu, jak i oficjalnym wytoczeniu mi wojny przez matkę.
Soujirou zamruczał przecząco w odpowiedzi i przystawiwszy sobie moją dłoń do ust, pocałował ją delikatnie.
- Jak obiecywałem, jestem tylko i wyłącznie do twojej dyspozycji przez co najmniej tydzień - stwierdził uwodzicielskim głosem, a pode mną się kolana ugięły. Tak cholernie mi brakowało przez ostatnie dni tego Soujirou-casanovy. Soujirou tylko i wyłącznie mojego i tak zniewalającego, że byłbym w stanie wykonać każde jego polecenie nie myśląc nawet przez chwilę, czy może mnie to zabić po drodze. Nie byłem pewny, czy Daniel rozmawiał już z Soujirou, ale jeśli aktor przyjąłby propozycję i wyjechalibyśmy do Włoch, do tych wszystkich „liberalnych” kobiet… Teraz już byłem pewny, że w razie najgorszego niech się wali cały świat, ale nie wypuszczę mężczyzny samego. O tym jednym powodzie mojej decyzji Soujirou oczywiście niekoniecznie powinien się dowiedzieć.
- I innej odpowiedzi nie przyjmuję  - odparłem, wysuwając dłoń spomiędzy palców kochanka i głaszcząc jego policzek wierzchem dłoni. - W razie problemów wepchnij Xiaogou pierwszej napotkanej osobie, teraz jest MOJA kolej.
- Czyżbyś znowu był zazdrosny? - mężczyzna zachichotał, odkładając torbę i kurtkę na fotel. - Myślałem, że już ci przeszło.
- Oczywiście, że nie jestem zazdrosny - prychnąłem w bardzo teatralny sposób, udając obrażonego. O szczeniaka nie.
- Oczywiście, mój mały lisku - Soujirou pocałował mnie przelotnie w żuchwę i oparł się o stojącą za nim kanapę. - A z tym telefonem, to co się stało? - spytał, kiwając głową w stronę leżącego smętnie na podłodze niedobitka.
- Miałem tutaj mały wypadek - rzuciłem wymijająco, spuszczając wzrok. Chyba bym się spalił ze wstydu przyznając do tego, co naprawdę zabiło moją komórkę i dlaczego. - Wolisz białe, czy czerwone wino? Wreszcie na spokojnie mogę się dobrać do barku i nikt mi nie zrzędzi, że to nie dla mnie. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać.
- Czerwone. Czerwień zdecydowanie lepiej do ciebie pasuje - stwierdził z delikatnym uśmiechem, a ja skinąłem mu w geście zrozumienia. Byłem prawie pewien, że taki będzie wybór Soujirou, więc zdążyłem już przygotować wcześniej butelkę Rothschilda z 2019 roku. Ojciec zawsze mawiał, że skoro i tak pije alkohol tylko dla smaku, to niech to chociaż ma jakiś smak. A jego poczucie smaku nie schodziło poniżej Grand Cru [GC - klasyfikacja najlepszych win czerwonych według regionu. Tradycyjnie Grand Cru sięga czasów Napoleona i obejmuje region Medoc za pominięciem Haut-Brion; przyp. aut.].
Chwyciłem karafkę ze zdekantowanym już winem za szyjkę w najwęższym miejscu, wyuczonym w laboratorium na chemikaliach ruchem zamieszałem cieczą, żeby odświeżyć ją nieco i nogą otworzyłem sobie drzwi do salonu. Gdy tam wszedłem, Soujirou siedział luźno na kanapie, przeglądając coś na telefonie.
- Ktokolwiek to jest, powiedz mu, że dzisiaj może się wypchać - zażądałem flirciarskim tonem, stawiając na stolę karafkę i dwa kieliszki.
- Przecież mówiłem, że dzisiaj jestem tylko twój - Soujirou pociągnął mnie lekko za włosy w dół i pocałował. Odpowiedziałem mu pomrukiem zadowolonego kota i leniwie odwzajemniłem pocałunek. - Nie upij mnie zbytnio to jutro koło południa się przejedziemy.
- Gdzie? - podciągnąłem się na oparciu kanapy i zjechałem po drugiej stronie, wprost na kolana Soujirou. - Bo dalekich wycieczek nie radziłbym ci planować.
- Po twój nowy telefon, skarbie, to chyba oczywiste. W końcu jakoś muszę się do ciebie dodzwonić, jak już mi wyjedziesz do tych Włoch.
- O, rozmawiałeś już z Danielem - wymruczałem i z aprobatą nadstawiłem się kochankowi, gdy zaczął całować mój odsłonięty obojczyk. - Chwila, jak to: „wyjedziesz”? A ty?
- Z Danielem? O czym ty mówisz? - Soujirou popatrzył na mnie z niekłamanym niezrozumieniem. - Rozmawiałem dzisiaj z Tarnee i mówił, że wybierasz się za jakiś czas do Włoch. Myślałem, że to jakiś twój wyjazd w sprawie Genusmuto.
- Nicholas ci tak powiedział? - westchnąłem ciężko. No to nam się piękny głuchy telefon zaczynał robić… - Byłem z Lillym na kolacji wczoraj, nie? No właśnie, i Lilly mnie spytał, czy nie jesteś zajęty w najbliższym czasie, bo po tej waszej premierze Daniel wyjeżdża do Włoch reżyserować sztukę. Co to miało być… „Sei personaggi” Pirandella bodajże. Daniel podobno chce cię obsadzić jako ktoś tam i Lilly myślał, że gdybyś przyjął angaż, pojechałbym razem z tobą. Wiesz, włoskie słoneczko, włoskie krajobrazy, włoska miłość i inne takie.
- Taaaak - wymruczał uwodzicielsko Soujirou tuż przy mojej skórze, zsuwając rękę na moje udo pod materiał krótkiego kimona, które używałem jako „elegantszego” szlafroka. - I jeszcze mi powiedz, że twoim marzeniem od dziecka było pozwiedzać Rzym.
- Z tobą zawsze. Mogę robić za przewodnika - dodałem z uśmiechem, obejmując mężczyznę za szyję. Gdy zauważyłem na sobie pytające spojrzenie kochanka, roześmiałem się. - Za dzieciaka byłem ładnych parę razy we Włoszech. A potem jeszcze kilka razy w sprawach mafii. No i mam niezłe kontakty jeśli chodzi o mafię sycylijską.
- To ostatnie mogłeś już sobie odpuścić, wiesz? - prychnął, podrzucając mnie delikatnie na kolanach, żebym lepiej się ułożył na nich.
- Ależ to ważne. Z tego, co wiem, to niezłe bagno sobie tam w Europie z tymi arabami ułożyli - wzruszyłem ramionami, rozsuwając szerzej nogi. Powoli zaczynałem się już niecierpliwić, że Soujirou tak odwleka poważniejsze pieszczoty. - Dobre kontakty z mafią są tam lepszym gwarantem bezpieczeństwa jak kordon wojska. Chyba oboje wolimy cię w jednym kawałku, prawda? - sięgnąłem do jego koszuli i bez zastanowienia odpiąłem pierwsze dwa guziki.
- Nie spieszy ci się zbytnio, co? - mężczyzna przytrzymał moją rękę, głaszcząc ją kciukiem. - Noc jeszcze młoda, mój mały lisku.
- Wiem. Ale nie kochaliśmy się już od kilku tygodni - stwierdziłem z wyrzutem. Uwielbiałem długie przekomarzanki z Soujirou, ale teraz nie myślałem już o niczym innym, jak po prostu rozłożyć przed nim nogi i poczuć w sobie jego członka. - Chcę cię poczuć w sobie, Souji - wymruczałem mu prosto do ucha i pociągnąłem za nie. - Teraz.
- Jak dziecko - zaśmiał się mężczyzna i przewrócił mnie na plecy, przygważdżając do kanapy. Sięgnął moich ust, a ja, nie myśląc nawet, co robię, odwzajemniłem pocałunek i przyciągnąłem go do siebie nogami.
Z ust wyrwał mi się pomruk zadowolenia, gdy Soujirou zaczął całować mnie niżej, w szyję tuż przy uchu, a ręką odgarnął połę rozwiązanego już szlafroka. Czułem, jak mój penis powoli zaczyna sztywnieć. Na moje szczęście, pomyślałem wcześniej o przygotowaniu się na seks, inaczej dostałbym teraz chyba szału, gdybym musiał jeszcze czekać.
- Ta-a. Souji - wymruczałem, wplatając palce dłoni w jego włosy, a drugą ręką sięgając rozporka jego spodni. Po omacku rozpiąłem zamek i wsunąłem rękę w bieliznę kochanka. Niespiesznie zacząłem głaskać jego penisa. Czułem, jak mężczyzna pod wpływem mojego dotyku jest coraz bardziej podniecony. - Tę-tęskniłem za tobą.
- Ja też, mój mały lisku - mężczyzna na chwilę odsunął się od mojego obojczyka, żeby spojrzeć mi prosto w oczy. - Jeszcze nie wiesz, jak bardzo - wyszeptał mi prosto w ucho. - Dzisiaj bez furrystycznych dodatków?
- Jeśli tylko chcesz… - zaplotłem nogi na torsie mężczyzny tak, by zwinnym ruchem nauczonym przez Dmitrija przewrócić mężczyznę na plecy i usiąść na jego udach. Wysunąłem lisi ogon i uszy i zastrzygłem nimi. - Mogę? - spytałem, sugestywnie przejeżdżając palcem wzdłuż jego sztywnego członka i oblizałem usta.
- Tak bez przygotowania? - mężczyzna sięgnął mojego policzka i pogłaskał go z czułością. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że uzupełniałeś braki z kimś innym.
- Oczywiście, że nie! - prychnąłem. Ta uwaga ubodła mnie do żywego. Nawet bym nie pomyślał, że mężczyzna może posądzić mnie o zdradę. A już zwłaszcza w takiej sytuacji. Czułem, że do oczy napływają mi łzy, zupełnie jak kobiecie. - Nie wierzę, że mogłeś pomyśleć, że…
- Już, już - Soujirou pociągnął mnie w dół do siebie i przytulił mocno. - To miał być tylko żart, ale mi nie wyszedł. Przepraszam, kochanie. Naprawdę, przepraszam. Hei? - Soujirou uniósł delikatnie mój podbródek i popatrzył mi w oczy. Pierwsze niedowierzanie i panikę zastąpiła wściekłość.
- Jesteś okropny - wydusiłem w końcu z siebie.
- Wiem, mój mały lisku. Przepraszam - poczułem delikatny pocałunek na włosach. Wtuliłem się mocno w szeroką pierś Soujirou, starając uspokoić. Mimo wszystko, nie potrafiłem długo gniewać się na kochanka.
Poczułem, że dłoń Soujirou spoczęła najpierw na mojej talii, a potem powoli zaczęła się zsuwać na pośladki.
- Souji - wymruczałem, ale nie zaprotestowałem. Postanowiłem póki co za wszelką cenę powstrzymać się od jakiegokolwiek ruchu i zobaczyć, co zrobi mężczyzna.
- Masz pod ręką coś wilgotnego, czy znowu lejemy wino? - spytał Soujirou, sugestywnie masując mój pośladek. Musiałem walczyć ze sobą z całych sił, żeby nie wypiąć się do jego ręki lub jęknąć.
- W kieszeni mam saszetkę z lubrykantem - wyszeptałem w końcu, co chwilę zaciskając zęby, żeby nie stracić kontroli. Wiedziałem, że Soujirou widzi tę moją walkę i świetnie się nią bawi. - Ale możesz go sobie odpuścić. Jestem dużym chłopcem, zająłem się już sobą jak cię nie było.
- Ja bym ci tam do końca nie ufał, skarbie - stwierdził mężczyzna zaczepnie, wsuwając rękę w kieszeń kimona, żeby wyjąć niezbyt dużą saszetkę. - Przezorny zawsze ubezpieczony - dodał po chwili. W końcu doszukał się saszetki, wyciągnął ją i roztargał rębami. Ze środka wypłynęło nieco półprzezroczystej, lepkiej cieczy o słodkawym zapachu brzoskwini.
Poczułem fale przyjemnego, podniecającego zimna w okolicy odbytu, gdy Soujirou wycisnął lubrykant kilka centymetrów nad moimi pośladkami. Nie powstrzymałem się i sapnąłem z rozkoszą. Mężczyzna w absolutnej ciszy rozmasowywał przez chwilę moje wejście, aż w końcu wsunął w nie zimne od lubrykantu dwa palce. Mimo wcześniejszego przygotowania nie udało mi się powstrzymać grymasu bólu. Mruknąłem, czując, jak z mojego penis zaczynają z niego skapywać pierwsze kropelki preejakulatu.
- Taa-a-ah! - wyjęczałem w końcu, sięgając ust Soujirou i nadstawiając się mężczyźnie. - Mhrmmm, tak…
- Rozłóż szerzej nogi - podpowiedział mi mężczyzna, rozpinając wolną ręką guziki swojej koszuli. Bezwiednie wykonałem polecenie. - Wsuniesz się na mnie? - spytał niskim głosem, a ja w odpowiedzi tylko zamruczałem cicho.
Uniosłem się nieco, żeby mieć większą kontrolę nad tym, co robię. Chwyciłem nabrzmiałego członka Soujirou i powoli opadłem na niego, wsuwając się niemal aż po nasadę. Aż syknąłem, gdy po raz pierwszy od dłuższego czasu moje ciało przeszedł dreszcz tego tak charakterystycznego bólu. Wziąłem dwa głębokie oddechy, starając się rozluźnić.
- Hei, wszystko w porządku? - spytał Souji, a ja popatrzyłem na niego przeszklonymi oczyma.
- Ta… tak… - wystękałem w końcu, oparłem dłonie o podbrzusze mężczyzny i powoli zacząłem się poruszać. Soujirou pozwolił mi przez chwilę robić to, na co miałem ochotę, głaszcząc tylko mój brzuch i klatkę piersiową. Coraz szybciej podnosiłem się i opadałem, czując, że jestem coraz bliższy spełnienia. Po takim poście nie, trzeba mi było dużo, żeby...
- Nie tak szybko, mój mały lisku - wyszeptał nieco drżącym głosem, przytrzymując mnie w górze. Popatrzyłem na niego półprzytomnym wzrokiem, a on tylko uśmiechnął się zawadiacko i zsunął mnie na kanapę. Wstał, ściągnął do końca spodnie i pokierował mnie, sadzając na podwiniętych nogach przodem do oparcia. Przejechał dłonią po moim wilgotnym od potu udzie, a ja bezwiednie rozłożyłem szerzej nogi.
Wszedł we mnie ponownie, całując moje plecy i bawiąc się od niechcenia sutkiem.
- Ta-ak! - szepnąłem, opierając się barkiem o kanapę i sięgając ręką swojego pulsującego penisa. - Soujiiiii...
- Krzycz - wymruczał w odpowiedzi, przygryzając skórę na moim karku. - Niech całe osiedle cię słyszy.
- Ta-a-oh!-ak!... Souji, a!-a-ah! - spróbowałem się obrócić,żeby pocałować kochanka, ale ten skutecznie mi to uniemożliwił wsuwając dwa palce w moje usta. Nie myśląc, co robię, zacząłem lizać jego rękę. - Ta-a, jeszcze... Tak! Proszę, So-ouji, Ta-AK! -krzyknąłem, dochodząc. Moje nasienie rozlało się po moim brzuchu i na kanapie. - Souji, jeszcze... - wychrypiałem, gorączkowo łapiąc oddech. - Dojdź we mnie, ah!
Soujirou wykonał jeszcze kilka szybkich pchnięć i poczułem w sobie jego spermę. Mężczyzna opadł na moje plecy, dysząc, pocałował mnie w kark i wysunął się, siadając tuż obok.
- S-souji? - wydyszałem, starając się złapać oddech. Aż lepiłem się od potu i własnej spermy, ale nie przeszkadzało mi to teraz. Przerzuciłem włosy na jedno ramię, żeby chociaż trochę widzieć swojego próbującego teraz ustabilizować oddech kochanka.
- Tak, mój mały lisku? - Soujirou pogłaskał wierzchem dłoni moją chaotycznie podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Podniosłem wzrok i zobaczyłem na niego twarzy spełnienie.
- Co ty na to, żebyśmy się tutaj przeprowadzili z powrotem? - spytałem, opierając głowę o jego szeroką klatkę piersiową. - Tak już sami i na stałe.
- Z tobą?  - spytał, a ja kiwnąłem niepewnie głową. - Z tobą mogę mieszkać nawet i w namiocie.
-----------------------------------------------------------------------------------
Zdążyłam! Nie byłam tego pewna znad kartek i karteluszków szału sesyjnego, ALE JEST. W poniedziałek mam pierwszy egzamin (z topologii), trzymajcie za mnie kciuki. W piątek algebra, a nad wszystkim unosi się ogólny duch algorytmiki, geometrii poeuklidesowej i poprawki z analizy. To będzie wyjątkowo paskudny luty. Ale jakoś damy radę.
Jak już pewnie niektórzy z Was zauważyli, w harmonogramie pojawiła się rozpiska rocznicowa. Tak, nasz blog ma już prawie rok! Sama nie do końca wierzę w to, że udało mi się jakieś opowiadanie blogowe utrzymać przy życiu tak długo, ale bynajmniej nie żałuję tego. Zgodnie ze staropolską, świecką tradycją NC, pojawią się OnO, prawdopodobnie takie, jak na półrocznicę oraz Wielkie Wyzwanie Potrójne Kombo - WWPK. O co chodzi? O to, że będę publikować przez trzy dni pod rząd pełne teksty z serii Skaz na Futrze. Wiem już na pewno, że jeden będzie dotyczył "trudnego dzieciństwa" Heia, a jeden jego początków w Kurokoi. Co do trzeciego, muszę sobie to jeszcze przemyśleć, jestem otwarta na propozycje. Co w tym z wyzwania? Że poza pomysłami nie mam ani zdania czystego tekstu.
Jeszcze dzisiaj pojawi się kolejna, barokowa już, playlista. Wstawię też nowe zdjęcia do galerii, o których mówiłam już tydzień temu.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1. SPAM, powiadomienia, itp. do Akwizycji.
2. Za wszelkie pozytywne komentarze dziękuję.
3. Za wszelkie negatywne komentarze też dziękuję.
4. Za hejty - oby ci kurczak z lodówki uciekł!